konduktorka nie wydała pełnej reszty za bilet i odeszła

dwa4

ZAMGLONE POLA. W czwartek wieczorem, w pociągu relacji Szczecin – Przemyśl, doszło do zdarzenia, które wprawiło w osłupienie wszystkich pasażerów w przedziale numer 7. Konduktorka, znana podobno jako Mariola „Złoty Guzik” Rogowska, przerwała wieloletni rytuał wydawania dokładnej reszty za bilet.

Świadkowie opowiadają, że sytuacja miała miejsce około godziny 19:42, kiedy pociąg mknął przez gęsto zamglone pola za Piłą. Pasażer, przedstawiający się jako Wiktor Balon, hodowca okazjonalny krewetek, wyciągnął stuzłotowy banknot, by zapłacić za bilet do Zabrza. Bilet kosztował dokładnie 47,60 zł. Wiktor, znany ze swojej pedantycznej precyzji finansowej, położył banknot na stoliku w towarzystwie notesu, w którym notował każde swoje wydatki, włącznie z sumą wydaną na wykałaczki w 2004 roku.

Konduktorka spojrzała na banknot, a potem na pasażera. Z szufladki w swoim kasowniku wyciągnęła garść monet: pięć złotówek, dwie dwuzłotówki, kilka groszy… ale, co najważniejsze, brakowało dokładnie 40 groszy. Wiktor zauważył to natychmiast.

„Brakuje reszty!” – zawołał, patrząc z wyrzutem na Mariolę.

W odpowiedzi konduktorka westchnęła głęboko, spojrzała w okno, a potem na zegarek, jakby namyślała się nad sprawą w kontekście kosmosu i wieczności. „Nie zawsze można mieć wszystko w życiu, panie Wiktorze” – odparła tonem, w którym pobrzmiewała nuta filozofii stoickiej. Po czym, zanim ktokolwiek zdążył zareagować, powoli odwróciła się na pięcie i odeszła w kierunku wagonu restauracyjnego, zostawiając za sobą unoszącą się woń mięty i enigmy.

Zaskakujący epilog

Pasażerowie z przedziału nr 7 przez kilka minut siedzieli w milczeniu, próbując zrozumieć, co właśnie się wydarzyło. Jeden z nich, starszy mężczyzna w kapeluszu, wyszeptał: „To mogła być metafora życia. Nie warto gonić za tym, czego nie dostaliśmy”. Jednak Wiktor nie podzielał tego podejścia.

„To nie metafora, to brak 40 groszy!” – odparł, wymachując notesem. Następnie zaczął pisać skargę, którą planował wysłać na adres PKP, choć jak twierdził, „i tak nikt jej nie przeczyta”.

Tymczasem inni pasażerowie zaczęli spekulować na temat tajemniczego zachowania Marioli. Niektórzy twierdzili, że odeszła na zawsze, dołączając do legendarnego Bractwa Konduktorów Wędrownych, którzy nigdy nie wydają reszty. Inni wierzyli, że 40 groszy trafiło na „tajny fundusz kolejowy”, mający wspierać budowę nowych torów na Księżycu.

Nikt nie wie, co stało się z Mariolą Rogowską. Plotki głoszą, że widziano ją niedawno w pociągu towarowym przewożącym łososie do Bydgoszczy, gdzie rozdawała dzieciom cukierki w kształcie biletów. Jedno jest pewne: jej tajemnicza decyzja wywołała więcej pytań niż odpowiedzi, a Wiktor Balon nadal szuka swoich 40 groszy – nie tylko w kieszeni, ale i w sercu.

Czy była to chwilowa słabość, czy manifest wyższej idei? Historia Marioli „Złoty Guzik” Rogowskiej pozostaje nierozwikłaną zagadką polskiej kolei.