ZALESIE DOLNE. W niewielkiej miejscowości Zalesie Dolne doszło do zdarzenia, które wstrząsnęło społecznością lokalnych działkowiczów. W sobotnie popołudnie, podczas rutynowego pielęgnowania grządek, wybuchła awantura, która zakończyła się interwencją policji, straży pożarnej i – ku zaskoczeniu wszystkich – ornitologa amatora.
Pani Wanda Cebula (62 lata), znana z wyjątkowo dorodnych pomidorów, zauważyła, że jej sąsiad z działki obok, pan Zdzisław Chrobot (68 lat), dopuścił się niebywałego czynu – jego dynie przekroczyły granicę grządek i zaczęły oplatać krzaki pomidorów Wandy.
– Ostrzegałam go już w zeszłym roku! – relacjonuje pani Wanda, wymachując motyką. – Te jego dynie to prawdziwy chwast! A teraz moje pomidory smakują jak… dynia!
Pan Zdzisław, znany w środowisku jako zagorzały zwolennik naturalnych nawozów (głównie na bazie kurzych odchodów), odpierał zarzuty, twierdząc, że to wiatr zawinił.
– Natura sama tak chciała. Czy ja mam kontrolę nad dynią? Dynia ma swoje życie! – mówił, stojąc na środku swojej działki w kapeluszu słomkowym.
Awantura przybrała dramatyczny obrót, gdy pani Wanda postanowiła w ramach “zemsty” wrzucić na trawnik pana Zdzisława gigantycznego karpia, którego hodowała w swoim oczku wodnym. – Niech wie, jak to jest, kiedy coś nieproszonego wlatuje na cudzy teren – tłumaczyła później Wanda.
Karp, niespodziewanie wykazując nadzwyczajną żywotność, zaczął miotać się po trawniku pana Zdzisława, niszcząc jego starannie rozstawione krasnale ogrodowe. To przelało czarę goryczy.
Pan Zdzisław w odwecie zaczął przerzucać przez płot do ogródka Wandy swoje dynie.
Zaalarmowani przez sąsiadów funkcjonariusze policji dotarli na miejsce około godziny 16:00. Jednak sytuacja była na tyle niecodzienna, że początkowo funkcjonariusze nie wiedzieli, jak interweniować.
– Zazwyczaj w ogródkach działkowych mamy do czynienia z kradzieżami narzędzi, czasem z nielegalnym ogniskiem, ale walka na dynie i karpie? To coś nowego – powiedział aspirant Janek Motyka z lokalnej komendy.
Dodatkowym utrudnieniem był fakt, że na miejscu pojawiła się agresywna czapla, zwabiona widokiem karpia na trawniku. Czapla, jak się później okazało, była “lokalną gwiazdą” obserwowaną przez pana Romana Kwaczoła, pasjonata ornitologii.
– To czapla siwa! Ona tu rzadko przylatuje! – krzyczał pan Roman, biegając po terenie z aparatem fotograficznym i próbując uchwycić ptaka w kadrze.
Policja ostatecznie poprosiła straż pożarną o pomoc w uspokojeniu sytuacji. Strażacy, przy użyciu siatki do wyłapywania zwierząt, unieszkodliwili karpia i przegonili czaplę.
Oboje uczestnicy konfliktu zostali przesłuchani. Jak poinformowała policja, sprawa zostanie zakwalifikowana jako “zakłócenie porządku publicznego”, choć aspirant Motyka przyznał, że „brakuje odpowiedniego kodeksu na wojnę pomidorowo-dyniową”.
Lokalne stowarzyszenie działkowców wyraziło głębokie zaniepokojenie całą sytuacją. – Apelujemy o spokój i szacunek na naszych działkach. Jesteśmy tu, by wypoczywać, a nie prowadzić wojen! – powiedziała przewodnicząca Barbara Kwiatek.
Karp, którego uratowano, wrócił do oczka wodnego pani Wandy, choć nie bez przygód – podczas przenoszenia w wiadrze próbował znowu wyskoczyć. Czapla siwa, według relacji pana Romana Kwaczoła, została ostatni raz widziana na pobliskim dachu altanki, skąd „patrzyła z pogardą na cały ten bałagan”.
Czy w Zalesiu Dolnym zapanuje spokój? Czas pokaże, choć jak stwierdził jeden z anonimowych działkowców: – Konflikty na ogródkach działkowych to jak wojna o kosmos – niby bez sensu, a jednak wszyscy biorą to śmiertelnie poważnie.